Blondynka po cichu otworzyła
drzwi do swojego domu i niepewnie weszła do środka. Starała się narobić jak
najmniej hałasu, jednak zbyt duża ilość alkoholu w jej krwi znacznie to
utrudniała. Ściągnęła z nóg ubłocone buty podpierając się o ścianę, a następnie
udała się powolnym krokiem na górę do swojego pokoju. Kiedy udało jej się
pokonać schody, na drodze stanęła kolejna przeszkoda. Ojciec Abigail stał
oparty o drzwi prowadzące do jego sypialni. Dziewczyna miała wrażenie, jakby w
sekundę całkowicie wytrzeźwiała, a serce podeszło jej do gardła.
-Ile wypiłaś? – Powiedział
mężczyzna ostrym tonem. – Wiesz dobrze, że mam alkomat, więc nie próbuj kłamać.
-Mam już osiemnaście lat, w
Europie byłoby to legalne. – Odpowiedziała blondynka wypinając pierś do przodu,
chcąc tym samym pokazać ojcu, że nie zamierza czuć się niczemu winna.
-Ale nie jesteśmy w Europie, więc
odpowiedz mi na zadane wcześniej pytanie. – Skwitował mężczyzna, na co mina
Abigail zrzedła.
-Przepraszam – mruknęła pod nosem
i zacisnęła dłonie w pięści. Nienawidziła być kontrolowana, a wtedy właśnie tak
się czuła. Do końca wakacji pozostał już mniej niż tydzień, a do tego na
następny dzień miała przeprowadzić się ze słonecznego Los Angeles, do Nashville,
które kojarzyło jej się z najgorszym. Mimo, że minął już rok to doskonale
pamiętała poprzednie wakacje, podczas których została wykorzystana i całkowicie
rozbita na kawałki. Chociaż Abigail nie była osobą, dla której znalezienie
sobie idealnej miłości było głównym celem w życiu i uważała, że nastolatkowie
tak naprawdę tylko udają zakochanych, to mimo wszystko nie mogła przezwyciężyć
niektórych uczuć. Wprawdzie po dość dramatycznym rozstaniu się z Chadem nie
płakała całe dnie w poduszkę, ale dotknęło ją to, w jaki sposób ich na pozór
idealny związek się zakończył.
Gdyby nie całe zajście z Chadem,
Abigail nie przeżywałaby aż tak mocno wyprowadzki. Jej rodzice rozstali się
kilka miesięcy po narodzinach młodszego brata dziewczyny – rodzeństwo zostało z
ojcem, matka przeprowadziła się do Nashville w poszukiwaniu „lepszego życia”.
Abigail łączyły z nią dobre stosunki, każde wakacje spędzały razem, urządzały
długie wycieczki i co sobotę chodziły na zakupy. Do tego Liz, bo tak na imię
miała kobieta, zaraziła swoją córkę pasją do muzyki. Nie ma co się dziwić,
Nashville było muzyczną stolicą kraju. W centrum aż roiło się do ludzi z
kowbojskimi kapeluszami na głowach i gitarami zawieszonymi na plecach, którzy
mieli nadzieję na zrobienie kariery. Jedną z takich osób była Ruby, która
nakłoniła rodziców na przeprowadzkę do tego miasta kilka dni przed swoimi
piętnastymi urodzinami. Rudowłosa była jedną z nielicznych osób z tamtej
okolicy, które Abigail lubiła. W Los Angeles miała tak wielu znajomych, że problem
byłoby ich zliczyć i chociaż tak naprawdę większość z nich byli to potocznie
zwani „kumple na imprezy” to blondynce jak najbardziej układ ten pasował.
Oczywiście miała swoje najbliższe przyjaciółki, które znała od dziecka i na
myśl o tym, że będą dzielone od siebie o setki kilometrów, krajało jej się
serce.
David, ojciec dziewczyny, dostał
awans i miał praktycznie większość czasu spędzać na delegacjach w różnych
częściach świata, dlatego wspólnie z Liz ustalili, że Abigail i jej młodszy o
dwa lata brat Austin zamieszkają z matką i tam ukończą szkołę średnią. Austin
przeżywał to tak bardzo, że po usłyszeniu wiadomości o przeprowadzce, przez
kilka następnych dni siedział w pokoju lub znikał gdzieś ze znajomymi nie
odzywając się ani do ojca, ani do siostry. Abigail, mimo, że ta informacja
również nią wstrząsnęła, szybko pogodziła się z faktem, że musi pożegnać Los
Angeles. Blondynka nigdy nie miała problemów z zawieraniem znajomości, to ona
zawsze wyciągała rękę do nowopoznanych osób jako pierwsza. W Nashville oprócz
Ruby i Chada znała jeszcze kilka innych osób, ale oni przyprawiali ją o
mdłości. Obleśni chłopcy noszący dzwony i dziewczyny poubierane w sukienki
jakby wyrwane z lat osiemdziesiątych. Jednak, jak mówiła Ruby, nastolatkowie
mieszkający bliżej centrum lub w bardziej „cywilizowanych” dzielnicach miasta
byli już całkowicie normalni, urządzali piątkowe imprezy, upijali się do
nieprzytomności i brali ekstazy przy każdej nadarzającej się okazji.
Po krótkiej sprzeczce z ojcem,
Abigail mogła w końcu w spokoju położyć się do łóżka i zasnąć po dość męczącym
dniu. Odpłynęła w mgnieniu oka nie zważając na to, że nie zdjęła z siebie ubrań
przesiąkniętych potem oraz zapachem alkoholu i papierosów. Nie był to pierwszy
raz, kiedy kładła się spać w takim stanie. Jeszcze rok temu po każdej imprezie
starała się doprowadzić siebie samą do porządku przed położeniem się do łóżka,
jednak z czasem przestało mieć to dla mniej znaczenie. Ojciec doskonale
wiedział, że córka wraca do domu pijana, ale zdawał sobie również sprawę z
tego, że nie może jej wiecznie trzymać pod kloszem. Sam, gdy był młody lubił
sobie zabalować i chociaż czasami przeraźliwie bał się o Abigail i wykłócał się
z nią o wieczorne wyjścia, to przeważnie jej ustępował. „Młodość się musi
wyszaleć” tak starał się tłumaczyć przed sobą zachowanie córki. Austin był za
to nieco innym typem nastolatka. Wprawdzie też lubił wyjść sobie na imprezę, ale
w przeciwieństwie do swojej siostry brzydził się jakimikolwiek używkami ze
względu na jego zamiłowanie do sportu. Od wielu lat trenował pływanie, tenisa
oraz koszykówkę, a teraz, w momencie przeprowadzki, wszystko to musiał rzucić.
Wiedział, że w Nashville też znajdują się różnorakie kluby sportowe, ale w
końcu tu nie chodziło tylko o sam fakt uprawiania sportu. Był zmuszony
pozostawić swoją drużynę pływacką, której kapitanem był od zeszłego lata, oraz
szkolną reprezentację koszykówki, która właśnie dostała się na zawody
międzystanowe. Jednak zdawał sobie sprawę z tego, że chociażby błagał któregoś
z rodziców na kolanach, to i tak musi opuścić ukochane Los Angeles.
~*~
Słońce dopiero zaczęło wschodzić,
kiedy blondynka podniosła się z łóżka. Ku swojemu zaskoczeniu, oprócz tego, że
śmiertelnie chciało jej się spać, to czuła się nadzwyczaj dobrze. Zero bólu
głowy, zero uczucia suchości w jamie ustnej, czy mdłości. Uśmiechnęła się sama
do siebie i zeszła po schodach do salonu. Austin razem z ojcem oglądali
telewizję śniadaniową i zajadali się tostami krusząc na kanapę i podłogę.
-Nie zaszkodziłoby wam, gdybyście
raz zjedli przy stole. – Powiedziała oschle blondynka wchodząc do kuchni.
Praktycznie od zawsze była jedyną osobą płci żeńskiej w tym domu, więc jak na
kobietę przystało to ona zajmowała się większością obowiązków domowych.
Oczywiście brat i ojciec również jej pomagali, ale zdarzało się, że musiała ich
o to dosłownie błagać. Czasami zdawało jej się, że rozumie, czemu Liz odeszła
od jej ojca. David był zadbanym, miłym facetem, jednak kandydat na życiowego
partnera był z niego marny. Od czasu rozwodu z Liz przez jego życie przewinęły
się jedynie dwie kobiety, o których był zmuszony szybko zapomnieć. Abigail
irytował fakt, iż ojciec jest singlem, ponieważ bywał bardzo dziecinny –
oglądał mecze do późna w nocy, balował z kolegami w różnorakich kasynach, a
gdyby w końcu kogoś sobie znalazł, to może cokolwiek uległoby zmianie.
Blondynka wyciągnęła z chlebaka
rogala, przekroiła go na pół i posmarowała grubo masłem i dżemem. Zjadła
wszystko nad zlewem i otrzepała dłonie z okruszków. Za dwie godziny mieli być
już na lotnisku, a póki co, czuła się, jakby miała spędzić cały dzień w domu.
Wszystkie rzeczy spakowała dwa
dni wcześniej, poprzez wieczorną imprezę pożegnała się ze wszystkimi znajomymi,
więc zostało jej już tylko uporządkowanie pokoju. Dom miał być wynajmowany
przez dwójkę studentów, co, jak twierdziła Abigail, było dość ryzykowne, jednak
nie wykłócała się o to z Davidem. W Nashville również miała swój własny pokój,
który od kiedy dziewczyna miała dziesięć lat pozostał niezmieniony. Białe,
drewniane meble, różowe ściany na których porozwieszane były plakaty jej
ulubionych zespołów i wykonawców country, duże łóżko, biurko, na którym panował
wieczny nieład oraz szafa z lustrem po wewnętrznej stronie. Chociaż wiele razy
planowała całkowitą przemianę pokoju, to nigdy nie miała dość serca, by się do
tego zabrać. W końcu to w tym pokoju pierwszy raz całowała się chłopakiem w
wieku trzynastu lat, pierwszy raz zagrała na gitarze, napisała piosenkę o jej „niezwykłym
uczuciu” do dużo starszego chłopaka, którego poznała kiedyś w Los Angeles, z
której do dzisiaj śmieje się razem z Ruby.
-Abbie, widziałaś gdzieś moje
fioletowe bokserki? – Austin stanął w progu kuchni, a w jego oczach malowało
się przerażenie.
-Pewnie, są gdzieś pomiędzy moimi
stanikami – zaśmiała się z brata blondynka, a zdenerwowany chłopak na jej słowa
opuścił pomieszczenie. Po chwili jednak wrócił do środka. Abigail westchnęła cicho.
– Łazienka, za koszem na śmieci.
-Dzięki! – Rzucił szesnastolatek
ponownie wychodząc z kuchni. Chwilę później dało się słyszeć, jak w szybkim tempie
wbiega na górę po schodach. Austin, jak i jego kumple, byli jednymi z tych,
których Abigail starała się unikać. Nie chodziło tu tylko o to, jak się
ubierają, ale głównie o to, jak się zachowują. Ilość potu na koszulce po
treningu, metka na bokserkach, oraz liczba znajomych na facebooku były dla nich
priorytetem w życiu oraz miernikiem fajności danej osoby. Wbrew pozorom nie
chodziło im o dziewczyny, jednak każdy lubił znaleźć sobie kogoś, z kim będzie
mógł ustawić status „w związku” lub przynajmniej spędzić jedną noc. Gdyby nie
fakt, że Austin to brat Abigail i oboje znali się na wylot, to dziewczyna
uznałaby go za zwyczajnego dupka, który chce zaszpanować swoim nowym zegarkiem,
lub, nie daj Boże, kolczykami. Jednak, tak jak każdy inny chłopak, Austin miał
drugą twarz, o której istnieniu wiedzieli tylko nieliczni i oczywiście Abbie
była jedną z tych osób.
~*~
Chłopak zmierzył wzrokiem od góry
do dołu dziewczynę przechodzącą obok niego. Brunetka wyglądała dzisiaj
wyjątkowo zjawiskowo – włosy idealnie wyprostowane, obcisła bluzka z dekoltem
podkreślającym wszystko to, co trzeba oraz krótkie dżinsowe spodenki, które
dosłownie można by nosić zamiast bielizny. Czując na sobie spojrzenie Justina,
dziewczyna odwróciła się zarzucając długie włosy na plecy.
-Nie przywitasz się? – Zapytał
brunet uśmiechając się słodko do dziewczyny, przez co po jej plecach przeszły
ciarki. – Chyba nie jesteś zła za wczoraj? – Zmartwił się Justin, ponieważ
dopiero w tamtym momencie przypomniał sobie, że zeszłej nocy został przyłapany
na tym, jak zabawiał się z inną dziewczyną.
Jessica wzruszyła ramionami i
ignorując chłopaka kontynuowała marsz w stronę swojej ulubionej kawiarni, w
której była umówiona z przyjaciółkami. Justin odprowadził brunetkę wzrokiem i
westchnął cicho zdając sobie sprawę z tego, że właśnie zakończył się kolejny z
jego krótkotrwałych związków. Jednak nie była to jego wina. Nie umiał wiązać
się na dłużej z żadną osobą, po miesiącu czuł się znudzony, chciał czegoś
nowego. Każda z jego następnych dziewczyn okazywała się taka sama jak
poprzednia, co również było czymś, z czym nie umiał sobie poradzić. Nie kręciły
go kobiety, które są tymi „zwyczajnymi” i chociaż być może właśnie wśród nich
znalazłby swoją drugą połówkę, to nie zaprzątał sobie czasu szukaniem. Żył chwilą,
tak jak każdy nastolatek w jego wieku. Na miłość przyjdzie czas, póki co baw
się i korzystaj z życia – te słowa często powtarzał sobie w głowie, podobnie
jak jego przyjaciele znajdujący się w bardzo podobnej sytuacji huśtawki
emocjonalnej.
Kiedy brunet dostrzegł w końcu
swoją przyjaciółkę nadchodzącą z oddali mimowolnie się uśmiechnął. Ruby była
jedną z najbardziej pozytywnych osób, jaką kiedykolwiek było mu dane poznać. Na
samą myśl o tym, że jeszcze dwa lata temu byli parą, chciało mu się śmiać. Nie
dlatego, że Ruby była brzydką, lub złą dziewczyną, tylko raczej dlatego, że
gdyby teraz ze sobą chodzili, czułby się, jakby umawiał się ze swoją własną
siostrą.
-Cześć – powiedziała uradowana
rudowłosa dziewczyna przytulając się do chłopaka na powitanie. Justin
odwzajemnił uścisk i uśmiechnął się do przyjaciółki. – Gotowy? – Zapytała
ściskając mocniej swoją gitarę w ręce.
-Jak najbardziej – odpowiedział
brunet i razem z Ruby weszli do środka studia nagraniowego. Było to tylko
kolejne przesłuchanie, na które zgodził się iść razem z dziewczyną. Wiedział,
ile to dla niej znaczy, więc za każdym razem rezygnował z zaplanowanych zajęć
byleby pokibicować przyjaciółce i dodać jej otuchy. Tym razem trzy wybrane
osoby miały zagrać na świątecznym koncercie w grudniu. Czemu chciano wybrać je
tak wcześnie? To było Nashville, stolica muzyki, tutaj wszystko musiało być
idealnie dopracowane, nikt nie mógł zawieść. Justin sam nie mieszał się w
sprawy rynku muzycznego, nie grał na żadnym instrumencie, nie śpiewał, do tego
nie słuchał country, jak większość osób w okolicy. Oczywiście nie on jedyny tak
znacznie różnił się od innych. Wystarczyło przyjrzeć się jego najlepszym
przyjaciołom – Liamowi oraz Robertowi, którzy byli niemal tacy sami jak Justin.
Kręciły ich dziewczyny w krótkich spódniczkach z idealnymi nogami, piątkowe
imprezy, alkohol oraz samochody. To, że wszyscy w trójkę mieszkali w
amerykańskiej „stolicy muzyki” było po prostu zwykłym nieporozumieniem.
Bardzo ciekawy rozdział 1! Nie wiem co mogę powiedzieć - odebrało mi mowę chwilowo. Czekam na 2 ;D
OdpowiedzUsuńzajebisty szablon *.*
OdpowiedzUsuńpodoba mi się, ze narracja jest trzecioosobowa jakoś lubię ten typ :3
ciekawie się zapowiada, oby tak dalej !
No cóż. Fajny początek i oczywiście niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Jak na razie nie wiem co mam napisać, początek opowiadania, więc jeszcze trudno cokolwiek stwierdzić, ale zapowiada się ciekawie. Czekam na NN.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
I oczywiście informuj mnie na whisper-of-secret.blogspot.com w zakładce SPAM
OdpowiedzUsuńprzeczytałam, w końcu! (:
OdpowiedzUsuńogólnie nie przepadam za Tylor Swift, ale myślę, że jakoś przeżyję jej postać w tym opowiadaniu. strasznie ciesze się, że znalazł się tutaj Justin, bo ostatnio trudno znaleźć mi jakiekolwiek opowiadanie z nim w roli głównej!
co do rozdziału, to fajnie przedstawiłaś sytuację Abby. bądź co bądź David kocha swoją córkę, dlatego tak bardzo się o nią martwi. ale ma też rację, nie zawsze może ją przypilnować. przecież wiecznie nie będzie dzieckiem. Abby ma już osiemnaście lat i tak jak napisałaś, u nas w Europie mogłaby spokojnie zabalować bez zbędnych komenatrzy rodziców.
co do Justina. ah, pokazałaś go tutaj takiego jakiego lubię. jako drania. choć w rzeczywistości Justin nigdy chyba nie posunąłby się do bycia tak oschłym chłopakiem, to w twoim opowiadaniu jak najbardziej mi to pasuje.
i jeszcze przyjaźni się z Ruby! cóż za dziwny zbieg okoliczność!
oczywiście porsze abyś informowała mnie o nowościach u ciebie!
albo na twitterze : @MalikDrug albo na blogu :
mental-mess.blogspot.com (:
świetnie się zaczyna ♥ nie mogę się doczekać kolejnego :3
OdpowiedzUsuńCześć. Po pierwsze, boski szablon. Lubię Swift, a do Justina nic nie mam... nawet polubiłam jego najnowsze piosenki :-)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to według mnie, bardzo dobrze piszesz. Nie mam Ci nic do zarzucenia. Oby tak dalej! Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się drugi rozdział, na który czekam z niecierpliwością.
Pozdrawiam!
Świetny rozdział , początek bardzo mnie zaciekawił i zachęcił do dalszego czytania . Bardzo mi się spodobało ,mam nadzieję że szybko dodasz nowy rozdział ^.^
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na bloga gdzie pojawił się Pierwszy rozdział : http://love-wounds.blogspot.com/ :)
Hm od czego by tu zacząć. Może od tego, że świetny szablon! Kolorystyka, zdjęcia i układ po prostu zachęcają do przeczytania bloga.
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział i muszę powiedzieć, że jak na pierwszy jest naprawdę ciekawy. Poznajemy nastolatkę, która jest zwyczajna jak chyba każda z nas i niestety nie pragnie ona przeprowadzki do nowego miasta co mam nadzieję, że się zmieni. Jej brat Austin wydaje sie być ciekawą osobą, mam nadzieję, że często będziesz o nim wspominała.
Co do Justina to widzę, że niezłe z niego ziółko, ale cóż się dziwić przystojny jest, młody jest więc korzysta póki może. Zaskoczyłaś mnie tym, że zna się od z Ruby, która jest znajomą Abbie, mam nadzieję, że się zapoznają :D
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na bloga, którego prowadzę z przyjaciółką. Jest to oczywiście opowiadanie :)
http://ease-my-mind.blogspot.com/
Powodzenia :*